Obraz wygenerowany za pomocą MS Copilot
W świecie krypto notowaliśmy wiele wydarzeń w ostatnich miesiącach, choć najistotniejsze rzeczy, jak to zwykle bywa, są dość nudne. Filtrując szum medialny, skoki wartości tokenów, krótkoterminowe decyzje FED, czy "newsy" Elona Muska, przez kilka miesięcy czekaliśmy na wdrażanie tego o czym piszę od lat, czyli regulacje. MICA to stara pieśń, która od stycznia wybrzmiewa w Europie, ale w USA, ciągle najistotniejszym obecnie centrum inwestycyjnym świata, regulacje dopiero powstają. Odkąd biały dom gości nowego-starego prezydenta, powiedziano i obiecano już wiele. Najistotniejsze jednak to, iż zaczęto wdrażać rzeczoną politykę. Na to czekają nie tylko sympatycy rynku, ale szczególnie duzi gracze, twórcy wehikułów inwestycyjnych, włodarze Wall Street i banki. Czy to już końcowa rozgrywka i ostateczny element do przypieczętowania przyszłości świata cyfrowych aktywów?
USA z konkretami do przodu
Zaraz po zaprzysiężeniu Donalda Trumpa i jego prokryptowalutowej kampanii zapanowała spodziewana euforia. Wyceny wielu monet wybiły szczyty w oczekiwaniu na lepsze czasy i spodziewane łagodniejsze podejście do świata krypto nowej administracji. Ludzie Trumpa, nie tylko z Paulem Atkinsem na czele SEC, otwarli drzwi szczególnie dobrej atmosferze regulacyjnej, nad którą już od wielu miesięcy pracowali senatorowie tacy jak znana szerzej Synthia Lumis. Na rynek, po zimie, zaczęły napływać większe pieniądze. Co ciekawe i istotne, również od spółek giełdowych, które znalazły nowy, zupełnie legalny sposób na lokowanie kapitału (niektóre nawet wykorzystały ten mechanizm w celu podbicia cen akcji i zdywersyfikowaniu skarbca w niepewnych czasach).
Wczesnym latem prezydent Trump podpisał GENIUS Act, który ostatecznie reguluje tokeny stabilne (tzw. stablecoiny), gdzie szczególnie interesują nas te powiązane z dolarem. Odtąd ten rodzaj aktywów, uwzględniający zabezpieczenia (jedynie wsparte prawdziwą walutą oraz jej płynnymi odpowiednikami), stał się zupełnie legalny w USA. Niestety, jak to z regulacjami bywa, algorytmiczne rozwiązania nie są w prawie mile widziane. Nie oznacza to, iż znikną one zupełnie z obiegu. Pamiętajmy o tym, że w globalnej sieci nie da się ostatecznie niczego zakazać na poziomie światowym. Mówimy tu o regulacjach w USA. Amerykański ustawodawca zdecydował, iż warto uznać jedynie te wykorzystujące prawdziwego dolara, ponieważ wzmaga to na niego popyt. W zasadzie logiczne i oczywiste. Nikt raczej nie spodziewał się innej ścieżki.
Ważniejszym od GENIUS Act jest tzw. CLARITY Act. To prawo pozwoli precyzyjnie rozróżnić cyfrowe aktywa, czyli zdefiniować które są towarami, a które papierami wartościowymi. Decyzja jest bardzo istotna, gdyż określa komu podlega konkretne rozwiązanie. W USA istnieją dwie główne instytucje. Znana bardzo dobrze z batalii przeciw branży krypto SEC (Securities and Exchange Commision), prowadzona za Bidena przez pana Genslera, oraz CFTC (Commodity Futures Trade Commission). Pierwsza instytucja w stanach odpowiada za papiery wartościowe, natomiast druga m.in. za towary i kontrakty terminowe. Zatem to rozróżnienie jest kluczowe. Żaden duży gracz nie "wejdzie" mocno w aktywo, które nie wiadomo przez kogo jest regulowane. To szalenie istotne prawo. Trwają nad nim już ostatnie prace legislacyjne. W ostatnim czasie pakiet ten został przesłany do senatu a "znaki na niebie" mówią, iż zostanie przegłosowany pozytywnie.
Ostatnie dni i sygnały są jednak coraz bardziej pozytywne. Wszystko wskazuje na to, iż oprócz Bitcoina i Ethereum przywitamy nowe produkty inwestujące w rzeczywiste aktywa alternatywne. XRP, Solana, Hedera, Cardano ... po przyjęciu CLARITY Act można być pewnym, iż pojawi się wiele rozwiązań inwestycyjnych oferowanych przez klasyczny świat finansjery.
Duże banki wchodzą w krypto... i to na bank
Zainteresowanie płynące ze strony indywidualnych uczestników rynków inwestycyjnych od lat było tłumione przez znaczące banki. Część z nich zapewne traktowała ten świat jako zagrożenie. Owszem, pamiętajmy, że po to powstały kryptowaluty. Idealistyczny projekt Satoshiego Nakamoto, enigmatycznego twórcy Bitcoina, zakładał zerwanie ze skostniałą strukturą układów w klasycznym świecie finansów. Osobiście zawsze byłem realistą i nie wyobrażałem sobie dużej adopcji bez powszechnego przyjęcia świata kryptoaktywów przez klasyczne finanse. One po prostu są zbyt duże aby je zignorować, czy próbować zburzyć. Te dwa światy nie mają wyjścia jak ze sobą współgrać. I to się dzieje.
Poza znanym BlackRock oraz innymi dużymi funduszami inwestycyjnymi, bardzo istotne wiadomości popłynęły ostatnio od dwóch kolejnych graczy z branży bankowej. Mianowicie gigant Morgan Stanley ogłosił, iż od przyszłego roku (2026) zacznie oferować swoim klientom również BTC, ETH oraz Solanę - zapewne to tylko wstęp do wdrożenia innych projektów. Można się spodziewać, iż zrobią to również inni, pozostali gracze branży inwestycyjnej, aby nie stracić klientów, którzy w coraz większej liczbie pytają o te produkty. Jak historia pokazuje, stanowią one świetne uzupełnienie szerokiego portfela różnych aktywów.
Drugim gigantem, który tym razem jest bardziej znany w Europie, to Santander. Samo umożliwienie przechowywania, czy inwestowania przez banki w ogóle nie jest przecież niczym nowym, ale działo się do tej pory raczej w dalekich dla nas kierunkach, jak Brazylia. Teraz będący własnością Santandera OpenBank - działający m.in. w Niemczech i Hiszpanii, stwarza dla swoich klientów takie możliwości. Znów, dla wielu jest to sprzeniewierzenie idei. Podkreślałem jednak zasadność tej ścieżki od lat, choć widać na niej pewne ryzyka. Owszem, oddajemy w zarządzanie nasze aktywa komuś innemu. Owszem, gdy rządowi nie spodoba się Pan Kowalski, to może mu środki zablokować. Szukajmy jednak pozytywów. Technologia działa również poza bankami - to się nie musi ostatecznie wykluczać. Banki są powszechnie uznanymi przez społeczeństwo, "pewnymi" elementami świata finansów, w którym ludzie bezpiecznie deponują swoje środki. W zasadzie po to zostały kiedyś wymyślone.
Nie zgadzacie się? W porządku. Mogę zrozumieć. Jednak zastanówmy się. Czy naprawdę wyobrażacie sobie powszechną adopcję świata krypto, gdzie każdy samodzielnie przechowuje, szczególnie większe środki? Ja osobiście tego nie widzę. Taki świat stanie się rajem dla ludzi wyłudzających pieniądze i okradających uczciwych ludzi. Widzę w tym modelu znacznie większe ryzyko, niż model podobny do tego co znają społeczeństwa. Model samodzielnego zarządzania stoi również w sprzeczności z szybką adopcją na dużą skalę.
Jak będzie to wyglądać w przyszłości? Zobaczymy. Jednak już widać w którym kierunku wszystko zmierza.
Niech blockchain będzie z Tobą.